17.11.2012

Chipsy na desce


     Problem znany i nielubiany, z resztą jak każdy problem. Dbamy o nasze drewno, idziemy pewnego dnia na deskę, deska podczas kręcenia jakiegoś tricku źle upada i jebut, oderwał się kawałek nose z góry. Nosz ku*wa, a chciałem pojeździć na tym drewnie jeszcze trochę...
 
     No ale skąd ten problem? Odkrywczy raczej nie będę jak napiszę, że powstaje to podczas...
drgań spowodowanych wyskokami, lądowaniem, wstrząsami, i tak dalej i tak dalej (jak deska drga można zobaczyć w poprzednim numerze w kategorii legendarne przejazdy) Drgania osłabiają strukturę kleju między warstwami naszej deski, łączenia stają się słabsze, no i co tu dużo gadać... pęka i tyle. Jest to jedna z odmian tego problemu, na nią raczej nie ma lekarstwa poza przyklejeniem na swoje miejsce oderwanego albo naderwanego kawałka. Ale teraz pytanie czym? Wikol (klej do drewna) puści, pamiętam będąc dzieciakiem kiedyś próbowałem go stosować, nie ma opcji, zawsze odpadało. Najlepiej byłoby to przykleić na nowo klejem żywicznym, jest on ciężko dostępny, ale skoro są nim sklejane poszczególne warstwy na blacie to musi być dobry. Ostatnia deska ratunku - kropelka. No cóż ten klej skleja prawie wszystko to i drewno sklei. Trzyma całkiem nieźle. Zawsze zakrapiałem rozwarstwienie jakąś tam ilością kropelki brałem kombinerki, ściskałem je i w ścisku (zalepione na rączkach ciasno taśmą klejącą) zostawiałem na noc. Rano można było już spokojnie śmigać bez problemów.

     Z autopsji wiem, że najwięcej problemów z rozwarstwianiem i kruszeniem drewna jest przy blatach wielokolorowych (różne warstwy są innego koloru). Deska taka co prawda jest twarda, długo pozostaje sprężysta, i ma większą odporność na złamania (wbrew powszechnej opinii kolorowe warstwy na desce dużo dają!) to deska taka jest po prostu krucha, i ma szybszą tendencję do rozwarstwiania się.

     Druga strona problemu to kruszące się boki deski na wysokości nose i tail'a. Wiadomo deska czasami odjedzie gdzieś udeży, spadniemy jakoś nie tak jak powinniśmy na flipie i lakier z deski znika i zaczyna być zastępowany przez lekkie deformacje, które zamieniają się potem w wielkie deformacje, rozszczepienia między warstwami, a cała deska traci sprężystość przy wybiciu. Oczywiście problem ten pojawia się po dłuższym czasie użytkowania blatu (około 2 miesięcy) no ale ... Rada? Szlifować boki deski na gładko gdy deformacje zaczynają być uciążliwe, ewentualnie można je przesmarować cieńką warstwą kropelki, bądź lakieru bezbarwnego jesli ktoś już chce zaszaleć. Oczywiście kropelka wsiąknie w jakiejś części w drewno, przez co będzie bardziej kruche, ale żywotność napewno się podniesie, a i ewentualne wgłębienia w drewnie można nią "załatać".

     Najlepszą radą na ten typ problemu jest jazda na deskorolce, na skateparkach zrobionych ze szlifowanego betonu... Po ponad miesiącu jazdy moja aktualna deska jeszcze posiada lakier w okolicach nose i tail'a, nie rozwarstwia się i ogólnie jakoś tak wygląda jak z fabryki przywieziona, poza jakimiś oznakami slide'owania. Ale wiadomo, nie wszędzie takie skateparki występują, i trzeba jakoś sobie radzić.

Jak znacie jeszcze jakieś sposoby, na które mi nie udało się jeszcze wpaść, to zapraszam do dyskusji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz