Polskie produkcje filmowe... Ehhh jakis czas temu polski rynek filmowy został zalany przez kolejne polskie komedie romantyczne w których zmieniały się tylko tytuły. Bo aktorzy Ci sami i cały wątek fabularny też był ten sam. No i to ciągłe reklamowanie tych filmów, wspieranych przez tvn. Ten etap zakończył się w 2011 roku. A od wtedy do teraz jesteśmy raczeni totalnym absurdem. Kampanie reklamowe każdego kolejnego...
polskiego filmu przebiegają pod szyldem - najlepsza produkccja roku, najlepsza komedia roku, wszechnajlepsza komedia roku, uwaga najlepszy film roku, polecany przez krytyków, zdobył uznanie krytyków. To ja się teraz pytam? Których k**wa krytyków? I czy są to Ci sami ślepi krytycy w przypadku każdego kolejnego filmu? Bitwa pod Wiedniem? Efekty specjalne na miare amigi czy też komodore, plus film o hussari Polskiej bez hussari Polskiej (tak tak, bo Polskim scenarzystom nie chciało ruszyć się dupy by przeczytać książkę o standardowym uzbrojeniu i wyglądzie husarza w Polsce, taki husarz popierdzielał bez skrzydeł... skrzydła pojawiły się dużo dużo później w uniformie huusarskim w czasach gdy formacja ta absolutnie do walki przeznaczona nie była. inne, nowsze pole walki w którym się nie sprawdzała, przez co w XVIII wieku pełniła funkcje reprezentacyjną. A jak reprezentacja to i piórka ładnie wyglądały.).
Już nie wspomnę o Kac Wawie, która jest wisienką na torcie, i pięknym podsumowaniem polskiego rynku filmowego roku ostatniego. A no i oczywiście kazdy film musi posiadać trzon aktorki w postaci - Szyc, Kot, Figura i wstająca nowa "gwiazdka" Gierszał, który według czujnego oka krytyków zagrał w Yumie bardziej przekonywująco niż w Sali Samobójców. Zgroza i dupa czarna! Filmy te są po prostu nachalne prawie pod kazdym względem - humoru, samego wpajania jaki to ten film jest zajebisty na każdym szyldzie reklamowym (musi być dopisek że film polecany przez krytyków po prostu musi, co tam, że produkcje zagraniczne mają wymienionych tylko aktorów, tytuł i może jeszcze jakieś zdanie typu a czy ty jesteś gotowy na 2012). No bo komu chce się czytać sam tytuł filmu skoro aktorzy i tak są tacy sami jak w innych filmach polskich, a i fabuła nie jest rewolucyjna.
Tendencja polskiego kina z rozśmieszających na siłę komedii na szczęście zaczyna przechodzić pewną przemianę (wolną, ale zawsze) i na szczególne uznanie w tej kwestii zasługuje tutaj film "Być jak Kazimierz Deyna". No ale tak pisze i generalizuje, oczywiście majac na uwadze to że nie wszystkie filmy produkowane w Polsce są bee i do dupy, zazwyczaj takie filmy są filmami najbardziej reklamowanymi, zaś produkcje najmniej rozgłośnione okazują się po prostu dobre, albo nawet i niekiedy bardzo dobre. Ale cóż biznes to biznes. Tymczasem idę obejrzeć Wściekłe pięści węża!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz